
Wierzcie lub nie, ale w tym roku po raz pierwszy sama
robiłam i jadłam uszka wigilijne. Ponoć swego czasu robił je mój tato, ale
musiało być to bardzo dawno, bo już tego nie pamiętam :D Wstyd się przyznać,
ale zazwyczaj kupowaliśmy gotowe w sklepie. Ja wmawiałam sobie że ich nie lubię
(bo za wszelkiego rodzaju kluskami/pierogami nigdy nie przepadałam - ale teraz
się to zmienia :)) i zamiast uszek w moim barszczu zawsze miałam sporo kawałków
buraczków :) W tym roku jednak chciałam aby nasza Wigilia była całkowicie
domowa i wszystkie potrawy wyszły z naszej kuchni, a żadna ze sklepu :) I w ten
oto sposób zmotywowałam się do ulepienia uszek. Jest to praco i czasochłonne
zajęcie, ale w 100% warte tej pracy i czasu, bo domowy barszczyk z domowymi
uszkami to kwintesencja kolacji wigilijnej! Mi tak posmakował, że następnego
dnia zjadłam go również na śniadanie, a kilka dni później ulepiłam kolejną porcję
uszek - mama ugotowała swój barszcz i ponownie zajadaliśmy się tym pysznym
daniem! Uszka, jak pisałam, robiłam po raz pierwszy więc do idealnego wyglądu
nieco im brakuje, ale w smaku są obłędne! :) Dobrze jest zrobić je jeszcze
przed Wigilią, kiedy macie trochę wolnego czasu i zamrozić. Nie ma znaczenia,
czy mrozicie je ugotowane czy surowe. Najważniejsze, aby postawić je płasko na
desce do mrożenia w odstępach, tak aby się nie dotykały, a gdy już zamarzną
włożyć wszystkie do woreczka na mrożonki. Potem tylko gotujecie i podajecie z
barszczykiem :)